Piątek – 29.05.2020

Temat dnia: Jesteśmy dziećmi.

  1. Uczta u motylków – opowiadanie Agnieszki Filipkowskiej.

 

Kerim i Jasira pojawili się w grupie Motylków kilka dni temu. Dzieci przyglądały im się z uwagą, bo wyglądali trochę inaczej i na początku niewiele mówili. Oboje mieli trochę ciemniejszą skórę, a ich czarne oczy patrzyły na innych badawczo i trochę nieufnie. Dziewczynka nosiła na głowie kolorową chustę, której nie zdejmowała nawet w budynku. Chłopiec był trochę starszy od siostry i dużo

wyższy od pozostałych przedszkolaków, ale na razie pani dyrektor zdecydowała, że lepiej będzie nie rozdzielać rodzeństwa i przyjęła oboje do tej samej grupy.

– Chcecie może poukładać puzzle? – pierwsza zagadnęła ich Julka, która jeszcze nie tak dawno sama była nowa w grupie Motylków i pamiętała, jak bardzo się wtedy denerwowała.

Na śniadej twarzy Jasiry pojawił się nieśmiały uśmiech. Skinęła głową i dała się nowej koleżance poprowadzić do stolika z rozsypaną układanką. Dziewczynka uwielbiała układać puzzle. Ten moment, kiedy z zupełnego bałaganu zaczynał się nagle wyłaniać piękny obrazek i okazywało się, że wszystkie elementy idealnie do siebie pasują, napawał ją wielkim spokojem. W prawdziwym życiu nie zawsze było tak łatwo…

– Ale jesteś szybka! – zawołała zachwycona Julka wpatrzona w zręczne palce Jasiry. – Nieźle! Już zrobiłaś prawie cały zamek!

– Jeszcze niebo… i liście… – powiedziała skupiona na pracy dziewczynka. – I już.

– Ja też już prawie skończyłam, zobacz – pochwaliła się Julka. – A wiesz, mamy tu też takie puste puzzle, na których można samemu narysować obrazek i potem go układać. Chcesz?

Czarnooka koleżanka skinęła głową, po czym obie udały się w kierunku szuflad z przyborami

plastycznymi. Dziewczynki wymyśliły, że każda z nich narysuje swoją rodzinę, a potem wymienią się puzzlowymi rysunkami i zobaczą, która szybciej go ułoży.

Tymczasem chłopcy bawili się w drugim końcu sali. W ruch poszły gumowe dinozaury, które

wydawały z siebie przeraźliwe odgłosy. Kerim był zachwycony zgromadzonym w przedszkolu zbiorem prehistorycznych gadów. Dotychczas widział je w książkach i na kartach, które zbierał od kilku miesięcy. Ale takie zabawki to zupełnie coś innego! Rozpoznał wśród nich pterodaktyla i brontozaura.

Był nawet nieduży, zielony model diplodoka i lekko zużyty tyranozaur. Lubił te skomplikowane nazwy. Nazywanie dzikich bestii pomagało mu pokonać strach przed nimi.

– Wrrrau! – ryczały potwory w rękach rozbawionych chłopców, którzy, choć widzieli się pierwszy raz w życiu, potrafili się razem świetnie bawić.

– Ach, ci chłopcy, zawsze robią tyle hałasu! – skomentowała Julka zajęta szkicowaniem szczupłej sylwetki swojego taty. – Ja już prawie skończyłam, a ty?

Jasira potrząsnęła przecząco głową. Spojrzała na rysunek koleżanki, na którym byli tylko Julka i jej rodzice. Wszyscy troje jechali na rowerach przez park. A na jej układance pojawiło się już sześć osób: mama, tata, ona, trójka jej rodzeństwa i to wciąż nie była cała rodzina. Jeszcze przecież trzeba narysować małego Alima i babcię Hanę.

– O, macie piknik! – zawołała Julka, patrząc na narysowaną przez Jasirę rodzinę siedzącą wokół dużego koca zastawionego jedzeniem.

– To nie piknik – sprostowała dziewczynka. – To nasz normalny obiad, w domu.

– A gdzie stół i krzesła?

– Nie ma. Siedzimy na podłodze – wyjaśniła Jasira.

– Ale wam fajnie! Na mnie mama by krzyczała, że nie siedzę przy stole i kruszę na podłogę. To niesprawiedliwe! – oceniła Julka. – I jeszcze w dodatku macie naleśniki…

– To nie są naleśniki, to pita. Taki arabski chleb. Maczamy go w hummusie albo oliwie – oczy Jasiry zalśniły na myśl o pysznym jedzeniu w gronie najbliższych. – A może pobawimy się w dom i pokażę ci, jak to u nas wygląda? – zaproponowała.

– Super pomysł! – ucieszyła się Julka. – Ale chyba będziemy potrzebowały więcej osób, bo twoja rodzina jest taka duża.

Znalezienie chętnych do zabawy na szczęście wcale nie było trudne. Dywanik w kąciku kulinarnym wkrótce zapełnił się plastikowymi talerzami oraz szmacianymi warzywami i owocami. Siedzące dookoła dzieci wzajemnie częstowały się zabawkowymi potrawami. Także wielbiciele dinozaurów dołączyli do tej uczty i nawet dla ich pupili znalazły się jakieś smaczne kąski.

– Kochana, ta pieczeń jest doprawdy wyborna! – Tereska z wdziękiem naśladowała swoją ciocię, pochłaniając niewidzialne danie.

– Spróbuj musu jabłkowego! Po prostu felicja! – zachwycała się Kasia.

– Chyba raczej delicja… – poprawiła ją Julka.

– Hmm… naleśniki z lodami z marchewki i kalafiora! Pychotka! – wygłupiał się Julek.

– I do tego sos mrówkowy! – wtórował mu Kerim.

Wspólna biesiada trwała do czasu, aż pani Małgosia, roznosząca w przedszkolu obiady, zaprosiła dzieci do stołu na prawdziwy posiłek. Ale tak naprawdę nawet wtedy nie przerwano zabawy w nadawanie potrawom śmiesznych nazw. Pani Marta patrzyła z rozrzewnieniem na to, jak dzieci potrafią się razem świetnie bawić, nawet gdy są tak różne i pochodzą z różnych stron świata. Pomyślała, że nazwa Motylki tak bardzo pasuje do jej grupy. Tyle tu różnych barw i wszystkie do siebie doskonale pasują!

Mamy różny kolor skóry i inne zwyczaje,

Lecz w zabawie ta odmienność nieważną się staje.

Ty masz piegi, on ma loki, ja mam skośne oczy.

Gdy mnie poznasz, sam dostrzeżesz, jak wiele nas łączy.

 

Po przeczytaniu opowiadania rodzic zadaje dziecku pytania:

  • Jak wyglądali Kerim i Jasira?
  • Jakie zabawy zaproponowały dzieci nowej koleżance i nowemu koledze?
  • Co przedstawiały rysunki Julki i Jasiry?
  • Co zdziwiło Julkę na rysunku Jasiry?

 

  1. Polubić różnice – nauka wierszyka Dominiki Niemiec połączona z wykonaniem rysunku.

Dziecko ma za zadanie narysować kolegę lub koleżankę, który jest inny / która jest inna od nich. Do wykonania rysunku najlepiej użyć pasteli olejnych. Podczas rysowania uczy się na pamięć wierszyka:

 

Polubić różnice

Dominika Niemiec

Choć ktoś jest inny, inne ma zdanie,

inny ma wygląd albo ubranie,

mieszka w innym miejscu, je co innego,

bawi się inaczej – może być twym kolegą.

Wystarczy tylko, że go zaakceptujesz,

a te różnice polubić spróbujesz.

 

 

 

  1. Akceptacja – tworzenie definicji.

Rodzic przygotowuje duży arkusz papieru i flamastry. Mówi dziecku, że każde słowo ma swoją definicję. Podaje przykłady odczytane ze słownika języka polskiego (np. radość – uczucie wielkiego zadowolenia; smutek – stan psychiczny będący następstwem przykrych

przeżyć, kłopotów lub przygnębiający, smutny nastrój panujący gdzieś). Następnie proponuje

dziecku stworzenie definicji słowa „akceptacja”. Rodzic zapisuje wszystkie wypowiedzi na kartce. Następnie tworzy wspólnie z dzieckiem definicję i porównuje ją z definicją słownikową. Dziecko ocenia, czy te dwie definicje są podobne, odszukuje cechy wspólne.

 

  1. Indianie – zabawa plastyczna.

Wykonanie Indian z rolek od papieru toaletowego. Dziecko maluje rolki od papieru toaletowego na brązowo. Białą farbą dorysowuje twarze. Może dodać ozdoby: barwy wojenne, kolczyki, piórka, pióropusze itp.

 

5.  Zawody statków – zabawa logopedyczna.

Rodzic wraz z dzieckiem przygotowują z papieru lub kory małe stateczki. Do miski z wodą umieszczamy stateczki a zadaniem dziecka jest dmuchanie w nie z taką siłą aby stateczki zaczęły płynąć. Zabawę można również wykonać podczas kąpieli w wannie.

 

6. Karty pracy

Karta pracy 1

Karta pracy 2

Karta pracy 3