Czwartek – 23.04.2020
Temat dnia: Smog – co to za stwór?
Rodzic przygotowuje dwie plastikowe butelki – jedną pełną wody, drugą pustą. Pyta dziecko, co jest w butelkach. (Dziecko zapewne odpowie, że w jednej jest woda, a druga jest pusta). Rodzic wyjaśnia, że druga butelka również jest pełna, i demonstruje kolejne doświadczenie: Zanurza drugą butelkę w misce z wodą i naciska jej ścianki. Wydobywają się bąbelki powietrza. Wtedy rodzic jeszcze raz pyta, co było w środku?
Dziecko rysuje na kartkach, komu potrzebne jest powietrze. Po skończonej pracy opowiada rodzicowi swoją pracę.
Rodzic gasi w pokoju światło i zapala małą latarkę. Dziecko obserwuje powietrze w snopie światła, próbują dostrzec drobinki zanieczyszczeń. Następnie dziecko próbuje wymienić źródła zanieczyszczeń powietrza.
Smog Agnieszka Frączek
Bardzo długo wyjeżdżaliśmy z miasta. „Brum, brum!”, dudniło nam w uszach. „Ti–tit, ti–tit!”,
atakowało nas mimo szczelnie zamkniętych okien.
–– Rany, jaki korek! – narzekał tata.
–– Szybciej! – prosił Antek.
–– Wolniej – prosiła mama.
–– Nudzi mi się – jęczała Zosia.
–– Pi… – popiskiwał pies.
–– Daleko to jeszcze? – pytałem ja, Sprężynek.
Ale nasze słowa i tak zagłuszało nieznośne „Brum, brum, ti–tit!”.
Wreszcie – powolutku, koło za kołem – udało nam się wyjechać za miasto. I od razu zrobiło się
weselej. Tata przestał narzekać na korki, mama przestała prosić, żeby tata zwolnił (dziwne, bo jechaliśmy teraz dużo szybciej niż w mieście), Antek przestał prosić, żeby tata przyspieszył, nawet Zosia przestała się nudzić. Z pobocza machały do nas czerwone dęby, żółte brzozy i zielone choinki, pies pochrapywał cicho, a Zośka nuciła jakąś przedszkolną piosenkę. Nawet słońce świeciło jakby trochę jaśniej.
–– Od razu widać, że smog został za nami – cieszyła się mama.
–– To tam był jakiś smok? – z wrażenia mało nie wypadłem z koszyka.
–– Trzygłowy? – zawtórowała mi Zosia.
–– Spokojnie, nie smok, tylko smog, głuptasy – roześmiał się Antek.
–– A co to za różnica? – zapytała Zosia.
–– Ten wasz smok jest zielony, ma trzy głowy, pazury, ogon i K na końcu…
–– Czyli na ogonie?
–– Zośka! – zbył siostrę Antek. I tłumaczył dalej: – Wasz smok pożarł barana nafaszerowanego
siarką. Zgadza się?
–– Tak… – odpowiedziała niepewnie Zosia, która chyba podobnie jak ja nie rozumiała, czemu ten
zielony potwór ma być „nasz”.
–– Smog, o którym mówiła mama, też ma w środku trochę siarki. Ale na tym koniec podobieństw.
Bo mamie wcale nie chodziło o smoka, ale o smog, prawda, mamo?
–– Prawda.
–– Czyli chmurę pełną dymów i spalin – wtrącił tata.
–– A skąd się biorą takie smoki?
–– Smogi! – poprawił Antek. – Skąd? No z tej… Z tego… – plątał się.
–– Pamiętacie te wszystkie samochody stojące w korku? – przyszedł mu z pomocą tata. – Potraficie
sobie wyobrazić, ile one naprodukowały spalin.
–– Mnóstwo.
–– Właśnie: mnóstwo. A przecież powietrze jest zanieczyszczane nie tylko przez samochody, ale
też przez fabryki, gospodarstwa domowe, przez… – przerwał nagle tata. – Zobaczcie, jaki paskudny
dom!
Rzeczywiście, z komina małego, żółtego domku wydobywały się kłęby dymu – gęstego, brązowoczarnego i pachnącego chyba jeszcze gorzej niż smocza jama. Wdzierał się do samochodu, łaskotał nas w nosy i szczypał w oczy.
–– A fe! – zawołała Zosia.
–– Fe! – powtórzył za siostrą Antek i zakrył sobie nos szalikiem.
–– Psik! – kichnął pies
Po przeczytaniu opowiadania rodzic zadaje dziecku pytanie:
Rodzic pyta i dokonuje analizy głoskowej obu wyrazów. Zapisuje na kartkach wyraz „smok” i „smog” – dziecko analizuje zapisy, porównuje je.
Następnie rodzic pyta:
Wyjaśnia, że nie zawsze widać, że powietrze jest zanieczyszczone – przywołuje wcześniejszy eksperyment z latarką.
Rodzic drukuje zdjęcie wiatraka, które dzieli na 10 części ponumerowanych od 1 do 10. Zadaje dziecku proste zagadki, np. Ile widzisz łącznie palców? Po poprawnej odpowiedzi rodzic odkrywa część zdjęcia, którą wskazuje odgadnięta liczba. Gdy całe zdjęcie jest odsłonięte, rodzic pyta dziecko, co na nim widać i do czego to służy. Wyjaśnia, że wiatrak kręci się, popychany siłą wiatru, a to pozwala wytworzyć prąd, który później można wykorzystać.
Rodzic przygotowuje kwadrat z papieru z wytyczonymi przekątnymi. Dziecko nacina je w kierunku środka, ale zostawiają do niego mniej więcej 3 cm. Następnie zawija płatki skrzydeł do środka i przykleja. Całość mocuje pinezką do korka lub patyka. Rodzic wyjaśnia, że stworzyło jedynie model wiatraka i że ich wiatraczki nie wyprodukują prądu.
Dziecko kładzie się na podłodze, podnosi wiatraczek na wysokość głowy i dmucha najdłżej jak potrafi. Ćwiczenie ma na celu wydłużenie wydechu.